Małgorzata Gutowska-Adamczyk
liczba stron: 472
Po książkę sięgnełam pod wpływem wielu pozytywnych komentarzy, które przeczytałam na jej temat. Z racji tego, że dopadło mnie okropne choróbsko weekend spędziłam w domu i "Cukiernia" umiliła mi te dwa dni spędzone pod kocem z gorącym kubkiem herbaty w ręku.
W powieści mamy do czynienia z dwoma płaszczyznami czasowymi- współczesnością i przeszłością, które łączy zagadkowa mumia z pierścieniem odnaleziona w podziemiach Gutowa. Możemy odbyć spacer po uliczkach miasteczka w 1995 roku, jak i również zajrzeć do chłopskich chat i szlacheckich pałaców sprzed paru wieków. Zdziwiło mnie to, ale właśnie ta przeszłość podobała mi się w powieści najbardziej. Poznając losy tego rodu mogłam znaleźć się w zupełnie innym świecie, tym, który dawno odszedł do historii i już nigdy nie wróci. Czytając "Cukiernię pod Amorem" zastanowiłam się czy także moja rodzina posiada intrygujące tajemnice, które może już ktoś zabrał ze sobą do grobu. Może warto by było tym tematem zainteresować się bliżej?
Aranżowane śluby, zdrady, gwałty, czary- "Cukiernia" dostarczy Wam dziesiątek bardzo ciekawych wątków, które same mogłyby stworzyć pojedyńcze opowiadania. Zostały one jednak zebrane w jedną, spójną całość i tworzą naprawdę przyjemną powieść. Bohaterowie, a w szczególności bohaterki, wzbudziły we mnie sympatię. Były to kobiety ograniczane, unieszczęśliwiane, ale przede wszystkim (jak możemy przeczytać na okładce) silne.
Myślę, że wiem czemu Polacy tak pokochali tę powieść. Jest w niej wszystko: tajemnica, intrygi, przeszłość, współczesność, seks, ludzkie słabości i próba ich przezwyciężenia. Gutowo jest swojskie i przytulne, a czytając tę historię można niemal empirycznie poczuć zapach świeżyć jagodzianek z "Cukierni pod Amorem" :)
Moja ocena: 8,5/10
Moja ocena: 8,5/10
Tę swojskość możemy spotkać także na blogu poświęconym trylogii na którego warto zajrzeć.
Styczniowe nabytki:
- "Dziennik nimfomanki"
- "Cień wiatru"
- "Saga o ludziach lodu" zagubiony tom 2
- "Cukiernia pod Amorem"
- "Tysiąc dni w Toskanii"
- "Sprężyna"
- "Zanim umrę"
Bardzo podobają mi się styczniowe nabytki :) I zgadzam się, że "Cukiernia" jak żadna inna powieść, potrafi tak bardzo umilić czas.
OdpowiedzUsuńOooo Boże, a u mnie im dalej od przeczytania "Zajezierskich", tym mam gorsze wrażenia, NAPRAWDĘ. Ten fenomen mnie nie porwał. Ale widzę u Ciebie Marlenę de Blasi, to może być dobra część, jeszcze jej nie czytałam :)
OdpowiedzUsuń"Tysiąc dni w Toskanii" uważam za książkę zupełnie nieudaną. Nie mam jej recenzji na blogu, bo nie dałam rady przez całość powieści przebrnąć. Staram się nie skreślać książki jeśli nie przeczytam jej w całości, ale w tym przypadku było to dla mnie niewykonalne. Tak jak Ty nie rozumiesz fenomenu "Cukierni" ja kompletnie nie mogę zrozumieć jak powieść pani de Blasi mogła zyskać taką popularność... Chyba, że wcześniej napisała coś lepszego i tym ludzie się kierowali podczas zakupu książki.
OdpowiedzUsuńGusta są przeróżne i ja osobiście bardzo się z tego faktu cieszę, bo przynajmniej nie jest nam w życiu nudno :)
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
Uwielbiam "Cukiernię pod Amorem"! *.* Przede mną jeszcze ostatnia część ;)
OdpowiedzUsuńCzuję, że także będę musiała nabyć resztę tomów :) Szkoda, że są dość drogie, ale za to ładnie wydane i tekst napisany jest przyjemną dla oka czcionką :D
OdpowiedzUsuń