"Zielona Mila"
Stephen King
Liczba stron: 420
Sięgając po tę książkę z góry wiedziałam czego mam się spodziewać i byłam przekonana, że nie czeka mnie rozczarowanie. Kilka lat temu widziałam film o tym samym tytule i byłam nim zachwycona. Zdecydowałam więc, że poznawanie twórczości Kinga rozpocznę właśnie od "Zielonej Mili", której ekranizacja tak bardzo mnie poruszyła.
Główny bohater powieści Paul Edgecombe postanowił spisać historię swojego życia. Jest już człowiekiem w podeszłym wieku, ale rok tysiąc dziewięćset trzydziesty drugi zapisał się w jego pamięci bardzo dokładnie. Paul był głównym "klawiszem" na bloku E. W tej części więzienia wykonywano wyroki śmierci na krześle elektrycznym, które nazywane było "Starą Iskrówą". Kiedy poznajemy Paula jest już doświadczonym pracownikiem, brał udział w wielu egzekucjach i w jakiś sposób już się ze śmiercią oswoił.
Na feralny blok E trafiają kolejno trzy (ważne dla fabuły książki) osoby, a mianowicie
Eduard Delacroix, "Dziki Bill" Wharton i John Coffey. Ten pierwszy ukazany jest głównie w kontekście przyjaźni z jego niezwykłym mysim przyjacielem (Panem Dzwoneczkiem) i "złej śmierci" z ręki Percy'ego. Historia Whartona splata się w sposób nierozerwalny i tragiczny z losem Johna, więc staje się on postacią bardzo ważną dla powieści. Bez wątpienia jest to też jeden z najciekawszych jej bohaterów.
Coffey zostaje oskarżony o zgwałcenie i zabójstwo dwóch dziewczynek. Sprawa jest jasna, proces przesądzony. Przyłapano go przecież "na gorącym uczynku". Lamentował nad ciałami dwóch zmasakrowanych dziewczynek, które wcześniej porwał i zgwałcił. Karą może być tylko śmierć. Jest to oczywiste dla sędziego i zrozumiałe dla ludzi, którzy przeczytali o tej straszliwej zbrodni w gazetach. Jest to wyrok, którego żądają rodzice dziewczynek. Nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy, ale żaden wyrok nie może przynieść im ulgi i ukojenia, a śmierć Johna także nie zmniejszy ich cierpienia.
Olbrzym, który musi schylić się, aby nie zahaczyć głową o framugę drzwi, ma jednak zadziwiająco miękki charakter. Okazuje się, że John boi się ciemności, nie potrafi zawiązać sznurówek i ma bardzo łagodne, jak na mordercę, usposobienie. Ma także niecodzienny dar- potrafi uzdrawiać. Od samego początku doświadczony klawisz, jakim był wówczas Paul, wyczuwa, że coś nie zgadza mu się w tej sprawie. Coffey nie skrzywdził by przysłowiowej myszy, a nawet wręcz przeciwnie- przywraca życie Panu Dzwoneczkowi (swoją drogą, bardzo ciekawy zabieg ze strony Kinga). Edgecombe jest człowiekiem dociekliwym, potrafiącym łączyć fakty i orientuje się, że przyjdzie mu zabić niewinnego człowieka, który w dodatku staje się jego przyjacielem.
"Masz na myśli to, że szykujemy się do zabójstwa daru niebios- odparł- Kogoś, kto nie zrobił krzywdy ani nam, ani nikomu innemu. Co mam powiedzieć, kiedy stanę przed obliczem Boga wszechmogącego, a On zapyta, dlaczego to zrobiłem. Bo taka była moja praca? Moja praca?"
("Zielona Mila"; S. King)
Styl Kinga z pewnością mnie nie zachwycił, znam wiele książek, które czytało mi się o wiele lepiej. Sama fabuła to według mnie majstersztyk. Zaskakująca, przewrotna i pełna ciekawych zwrotów akcji. Postać Johna wzbudza sympatię, a spotkana go niesprawiedliwość burzy czytelnikowi krew. Mimo swojej fizycznej siły i ogromnych gabarytów jest człowiekiem o mentalności dziecka. Jest naiwny, dobroduszny, a jego umysł bardzo ograniczony. Ukazany jest jako boski wysłannik, którego śmierć jest nieunikniona. Czytelnik wierzy jednak do końca, że sprawiedliwości stanie się zadość i ten wspaniały człowiek zostanie uratowany.
To był ogromny błąd, że najpierw sięgnęłam po film o tym tytule. Został on genialnie zrealizowany, więc trudno była, aby książka zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie. Zachęcam Was do sięgnięcia po książkę, a dopiero potem obejrzenia tej ekranizacji, bo obie formy są naprawdę świetne.
Moja ocena: 8,5/10
Stephen King
Liczba stron: 420
Sięgając po tę książkę z góry wiedziałam czego mam się spodziewać i byłam przekonana, że nie czeka mnie rozczarowanie. Kilka lat temu widziałam film o tym samym tytule i byłam nim zachwycona. Zdecydowałam więc, że poznawanie twórczości Kinga rozpocznę właśnie od "Zielonej Mili", której ekranizacja tak bardzo mnie poruszyła.
Główny bohater powieści Paul Edgecombe postanowił spisać historię swojego życia. Jest już człowiekiem w podeszłym wieku, ale rok tysiąc dziewięćset trzydziesty drugi zapisał się w jego pamięci bardzo dokładnie. Paul był głównym "klawiszem" na bloku E. W tej części więzienia wykonywano wyroki śmierci na krześle elektrycznym, które nazywane było "Starą Iskrówą". Kiedy poznajemy Paula jest już doświadczonym pracownikiem, brał udział w wielu egzekucjach i w jakiś sposób już się ze śmiercią oswoił.
Na feralny blok E trafiają kolejno trzy (ważne dla fabuły książki) osoby, a mianowicie
Eduard Delacroix, "Dziki Bill" Wharton i John Coffey. Ten pierwszy ukazany jest głównie w kontekście przyjaźni z jego niezwykłym mysim przyjacielem (Panem Dzwoneczkiem) i "złej śmierci" z ręki Percy'ego. Historia Whartona splata się w sposób nierozerwalny i tragiczny z losem Johna, więc staje się on postacią bardzo ważną dla powieści. Bez wątpienia jest to też jeden z najciekawszych jej bohaterów.
Coffey zostaje oskarżony o zgwałcenie i zabójstwo dwóch dziewczynek. Sprawa jest jasna, proces przesądzony. Przyłapano go przecież "na gorącym uczynku". Lamentował nad ciałami dwóch zmasakrowanych dziewczynek, które wcześniej porwał i zgwałcił. Karą może być tylko śmierć. Jest to oczywiste dla sędziego i zrozumiałe dla ludzi, którzy przeczytali o tej straszliwej zbrodni w gazetach. Jest to wyrok, którego żądają rodzice dziewczynek. Nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy, ale żaden wyrok nie może przynieść im ulgi i ukojenia, a śmierć Johna także nie zmniejszy ich cierpienia.
Olbrzym, który musi schylić się, aby nie zahaczyć głową o framugę drzwi, ma jednak zadziwiająco miękki charakter. Okazuje się, że John boi się ciemności, nie potrafi zawiązać sznurówek i ma bardzo łagodne, jak na mordercę, usposobienie. Ma także niecodzienny dar- potrafi uzdrawiać. Od samego początku doświadczony klawisz, jakim był wówczas Paul, wyczuwa, że coś nie zgadza mu się w tej sprawie. Coffey nie skrzywdził by przysłowiowej myszy, a nawet wręcz przeciwnie- przywraca życie Panu Dzwoneczkowi (swoją drogą, bardzo ciekawy zabieg ze strony Kinga). Edgecombe jest człowiekiem dociekliwym, potrafiącym łączyć fakty i orientuje się, że przyjdzie mu zabić niewinnego człowieka, który w dodatku staje się jego przyjacielem.
"Masz na myśli to, że szykujemy się do zabójstwa daru niebios- odparł- Kogoś, kto nie zrobił krzywdy ani nam, ani nikomu innemu. Co mam powiedzieć, kiedy stanę przed obliczem Boga wszechmogącego, a On zapyta, dlaczego to zrobiłem. Bo taka była moja praca? Moja praca?"
("Zielona Mila"; S. King)
Styl Kinga z pewnością mnie nie zachwycił, znam wiele książek, które czytało mi się o wiele lepiej. Sama fabuła to według mnie majstersztyk. Zaskakująca, przewrotna i pełna ciekawych zwrotów akcji. Postać Johna wzbudza sympatię, a spotkana go niesprawiedliwość burzy czytelnikowi krew. Mimo swojej fizycznej siły i ogromnych gabarytów jest człowiekiem o mentalności dziecka. Jest naiwny, dobroduszny, a jego umysł bardzo ograniczony. Ukazany jest jako boski wysłannik, którego śmierć jest nieunikniona. Czytelnik wierzy jednak do końca, że sprawiedliwości stanie się zadość i ten wspaniały człowiek zostanie uratowany.
To był ogromny błąd, że najpierw sięgnęłam po film o tym tytule. Został on genialnie zrealizowany, więc trudno była, aby książka zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie. Zachęcam Was do sięgnięcia po książkę, a dopiero potem obejrzenia tej ekranizacji, bo obie formy są naprawdę świetne.
Moja ocena: 8,5/10
Dużo słyszałem o filmie, dużo słyszałem o książce. W końcu muszę ją przeczytać. Z innych książek Kinga polecam "Strefę Śmierci" oraz "Skazani na Shawshank" - z tego co wiem, powstał nawet film na podstawie tej drugiej:)
OdpowiedzUsuńPowstał. Podobno jest równie dobry jak ekranizacja "Zielonej Mili", więc będę musiała postarać się o tę książkę :)
OdpowiedzUsuńFilmu to nawet nie widziałam, chociaż wszyscy, naprawdę wszyscy wokół mówią, że TRZEBA go obejrzeć, bo jest cudowny. A ja zupełnie jakby na złość omijam go, gdy leci w telewizji. Za to może w końcu sięgnę po książkę, bo w ostatnim czasie czytałam kilka jej recenzji i są nieodmiennie zachwalające.
OdpowiedzUsuń